Morris Davis powołany na Głównego Ekonomistę ds. Mieszkalnictwa w Radzie Doradczej ds. Gospodarczych

Morris Davis na czołowej pozycji w Radzie Doradczej ds. Gospodarki: Nowy rozdział w polityce mieszkaniowej

Morris Davis, profesor z Rutgers Business School, został mianowany głównym ekonomistą ds. mieszkań w Radzie Doradczej ds. Gospodarki przy Białym Domu. To wydarzenie miało miejsce tuż po głośnej nominacji Stephena Mirana na przewodniczącego tej samej rady. Choć niektórzy mogą pomyśleć, że świat ekonomii to szare biuro, w rzeczywistości to arena pełna zawirowań, gdzie każdy ruch może mieć dalekosiężne konsekwencje.

Davis, specjalista w dziedzinie nieruchomości, ma za zadanie doradzanie prezydentowi Trumpowi w kwestiach zmniejszenia kosztów mieszkań oraz zwiększenia dostępności lokali. Jego doświadczenie i wiedza będą kluczowe w opracowywaniu strategii, które mają na celu zwiększenie podaży mieszkań oraz łagodzenie regulacji, które podnoszą koszty. Już brzmi to jak skomplikowany taniec, w którym każdy krok musi być przemyślany.

Z entuzjazmem podkreśla, że jego celem jest uczynienie mieszkań dostępnymi dla wszystkich Amerykanów. Niestety, w świecie ekonomii często mówi się, że "darmowy lunch" to mit. Zmniejszenie kosztów mieszkań wymaga nie tylko pomysłowości, ale i solidnego zrozumienia rynku. Davis już w przeszłości krytykował subsydia dla dużych podmiotów hipotecznych, jak Fannie Mae i Freddie Mac, co pokazuje, że ma odwagę, by stawić czoła utartym schematom.

Warto zauważyć, że Rada Doradcza ds. Gospodarki, której członkowie są wybierani przez prezydenta, istnieje od 1946 roku i ma na celu wspieranie prezydenta w formułowaniu polityki gospodarczej. Z około 45 członkami, to miejsce, gdzie spotykają się najwięksi umysły w dziedzinie ekonomii. Davis będzie pełnił swoją rolę do grudnia 2025 roku, co daje mu sporo czasu na wprowadzenie swoich pomysłów w życie.

Miran, nowy przewodniczący, już określił rolę Davisa jako kluczową w budowaniu nowych mieszkań i przywracaniu dostępności mieszkań dla amerykańskich rodzin. Można by rzec, że Davis stanie się swoistym architektem amerykańskiego rynku mieszkaniowego. A jeśli jego pomysły będą działać, być może rzeczywiście wkrótce przeżyjemy "Złotą Erę Gospodarczą" Trumpa.

Pojawia się jednak pytanie: czy Davis będzie w stanie wprowadzić zmiany, które naprawdę przyniosą korzyści zwykłym obywatelom? Jego wcześniejsze badania, w tym kontrowersyjny artykuł z 2012 roku, który argumentował przeciwko dotacjom hipotecznym, sugerują, że ma odwagę, by podważać status quo. W kontekście obecnych wyzwań na rynku nieruchomości, jego strategia wydaje się być nie tylko innowacyjna, ale także niezbędna.

Na koniec warto zadać sobie pytanie, czy w świecie polityki i ekonomii można znaleźć złoty środek między teorią a praktyką. Davis, z jego analitycznym podejściem i pragmatycznym nastawieniem, wydaje się być odpowiednią osobą na właściwym miejscu. Miejmy nadzieję, że dzięki jego pracy rynek mieszkań w Stanach Zjednoczonych stanie się bardziej dostępny dla wszystkich, a my będziemy mogli w końcu zaśpiewać: "Mieszkamy w Ameryce, mieszkania są dla każdego!"

Szalone Cła Trumpa | Ekonomiczna Perspektywa

Szalone Cła Trumpa: Ekonomiczne Zawirowania

Ostatnie dni na Wall Street przypominają emocjonujący rollercoaster, a w centrum uwagi znajdują się decyzje dotyczące ceł, które ogłosił prezydent Trump. Jego podejście do polityki handlowej przypomina zabawę w "głuchy telefon" — zasady zmieniają się z dnia na dzień, a inwestorzy starają się nadążyć za tymi nieprzewidywalnymi ruchami.

Trump zadeklarował elastyczność w kwestii ceł, co w praktyce oznacza, że będzie je dostosowywał w zależności od potrzeb amerykańskich firm. Jego ostatnia wypowiedź sugeruje, że choć zmiany mogą wydawać się kontrowersyjne, to w rzeczywistości mają na celu wsparcie „Wielkiej Trójki” producentów samochodów. I tu pojawia się pytanie: czy elastyczność to rzeczywiście klucz do sukcesu, czy raczej recepta na chaos?

Cła i Ich Ekonomiczne Konsekwencje

Na rynku mówi się, że cła na samochody wyniosą 25%. To nie tylko zmieni ceny nowych pojazdów, ale również wpłynie na cały sektor motoryzacyjny. Na przykład, amerykański konsument może spodziewać się wzrostu cen, co z kolei może obniżyć wydatki na inne dobra. Szacuje się, że w wyniku wprowadzonych ceł, amerykański budżet zyska około 100 miliardów dolarów rocznie, ale kto zapłaci tę cenę? Zgadza się, to zwykli obywatele.

Co więcej, w 2024 roku USA eksportowały towary o wartości 3,19 biliona dolarów. Wprowadzenie ceł na import zmniejsza możliwości zakupowe zagranicznych partnerów handlowych, co z czasem odbije się na amerykańskich eksporterach. W efekcie, korzyści dla jednego sektora mogą prowadzić do strat w innych, co przypomina znaną teorię „przesuwania klocków” w ekonomii.

Strategiczne Komentarze: Dylemat Elastyczności

Trump zdaje się dążyć do "rigorystycznej elastyczności". To podejście, które pozwala na maksymalizację korzyści bez konieczności ponoszenia ryzyka. Ale czy to naprawdę działa w złożonym świecie gospodarki? Warto zauważyć, że elastyczność w polityce handlowej może prowadzić do nieprzewidywalności, co z kolei zniechęca inwestorów i utrudnia planowanie długoterminowe.

Czyżbyśmy znowu wracali do korzeni, gdzie zasady gry są ustalane na bieżąco i nikt nie wie, co przyniesie jutro? Przykład S&P 500, który spadł o 10% i szybko się odbił, pokazuje, że rynki nie potrafią zareagować na takie zmiany w sposób stabilny. Możliwe, że nadchodzące miesiące przyniosą nie tylko zyski, ale również ryzyko brutalnych spadków.

Podsumowanie: Czy Szalone Cła Przyniosą Efekty?

Ostatecznie, polityka ceł Trumpa może przynieść krótkoterminowe korzyści dla niektórych sektorów, ale w dłuższej perspektywie może okazać się destrukcyjna. Wzrost kosztów produkcji i spadek efektywności mogą prowadzić do obniżenia rzeczywistych płac i bogactwa. Warto zadać sobie pytanie, czy tego właśnie potrzebujemy w obliczu rosnącego zadłużenia i wydatków rządowych?

Jak to mówią, nie ma nic za darmo. A w przypadku cesji handlowych, to amerykański konsument może zapłacić najwyższą cenę. Czas pokaże, czy elastyczność Trumpa przyniesie oczekiwane efekty, czy raczej zakończy się kolejną ekonomiczną katastrofą.

Nie, VAT-y nie są jak subsydia eksportowe

No, VATs są inne niż subsydia eksportowe

Zagadnienie podatku od wartości dodanej (VAT) i jego roli w gospodarce europejskiej często wzbudza emocje i kontrowersje. W ostatnich dyskusjach pojawiła się teza, że VAT może działać jak subsydia eksportowe. Ale czy rzeczywiście tak jest? Przyjrzyjmy się tej sprawie z przymrużeniem oka, bo kwestia VAT-u to nie tylko liczby, ale także ciekawe mechanizmy rynkowe.

Na początek warto zauważyć, że VAT w Europie jest zwykle wyższy niż w Stanach Zjednoczonych, gdzie mamy do czynienia z podatkami od sprzedaży. Wyobraźmy sobie, że sprzedajemy towar za 100 dolarów w Europie. Z VAT-em, który wynosi 20%, cena wzrasta do 120 dolarów. Przekładając to na realia krajów bez VAT-u, towar sprzedawany byłby za 100 dolarów. Gdzie tu więc zachęta do eksportu? Wygląda na to, że w tej grze nikt nie dostaje bonusów.

Z drugiej strony, jeśli porównamy sytuację z brakiem VAT-u i większym deficytem budżetowym, wprowadzenie VAT-u może prowadzić do niższego realnego kursu wymiany, co z kolei teoretycznie mogłoby zwiększyć eksport. Ale to nie jest unikalne dla VAT-u – każda strategia zwiększania wpływów podatkowych może mieć podobny efekt. Tak więc, VAT i subsydia eksportowe to zupełnie różne narzędzia, które działają w odmiennych kontekstach.

Inna sprawa to sprzedaż wewnątrz Unii Europejskiej, która nie jest objęta VAT-em. Nie jest to jednak kluczowe dla tezy o zachętach do eksportu. Można powiedzieć, że to jak dodatkowy smakołyk w menu, ale niekoniecznie wpływa na główne danie, którym jest eksport.

Ciekawym punktem jest to, że jeśli VAT miałby być traktowany jak subsydia eksportowe, to w praktyce byłby zupełnym przeciwieństwem ceł importowych. Cła zniechęcają amerykańskie firmy do eksportu do Europy, a subsydia eksportowe by je zachęcały. Więc w tej układance VAT i cła to dwa różne bieguny tej samej monety.

Podsumowując, VAT i subsydia eksportowe to dwa różne światy. VAT nie stymuluje eksportu w taki sposób, jak można by to sądzić. Gospodarcze mechanizmy są bardziej skomplikowane, a wprowadzenie VAT-u niekoniecznie przekłada się na lepsze wyniki w handlu zagranicznym. Więc jeżeli ktoś twierdzi, że VAT jest jak subsydia eksportowe, to może warto przedstawić mu nasze europejskie menu z dokładnym opisem każdego dania. Bo w świecie podatków i gospodarki nie ma miejsca na wątpliwości – tu potrzebna jest klarowność.

Nowi członkowie kadry wydziału ekonomii Princeton: Jäger, Carry, Dano i Sandomirskiy

Nowa era w Princeton: czterech nowych profesorów w dziale ekonomii

W ostatnich miesiącach Wydział Ekonomii Uniwersytetu Princeton intensywnie poszukiwał nowych talentów, a rezultaty tych poszukiwań są imponujące. Od semestru wiosennego 2025 do zespołu dołączą cztery znaczące postacie: Simon Jäger, Pauline Carry, Kevin Dano oraz Fedor Sandomirskiy. Każdy z nich wnosi unikalną perspektywę, która z pewnością wpłynie na rozwój badań w dziedzinie ekonomii.

Simon Jäger: Mistrz rynku pracy i nierówności

Jäger, wcześniej związany z MIT oraz IZA Institute of Labor Economics w Niemczech, ma na celu zgłębianie zagadnień związanych z rynkiem pracy i nierównościami. Jego badania koncentrują się na tym, jak przekonania pracowników o wynagrodzeniach wpływają na poszukiwanie pracy i negocjacje. Jäger podkreśla, że dołączenie do Princeton to dla niego zaszczyt i inspiracja. Warto zauważyć, że jego podejście do badań może przynieść praktyczne rozwiązania w kontekście aktualnych wyzwań na rynku pracy.

Pauline Carry: Czas pracy w obliczu zmian makroekonomicznych

Carry, do tej pory związana z Uniwersytetem Chicagowskim, wnosi doświadczenie z zakresu ekonomii pracy i makroekonomii. Jej badania nad wpływem regulacji dotyczących czasu pracy na alokację zatrudnienia mogą dostarczyć cennych informacji na temat efektywności rynku pracy. Z radością podkreśla, że Princeton to wyjątkowe miejsce do pracy naukowej, co może sugerować, że jej entuzjazm przyniesie nową energię do badań w tej dziedzinie.

Kevin Dano: Nowe horyzonty w ekonometrii

Z kolei Dano, który jako postdoktorant już miał okazję współpracować z Princeton, specjalizuje się w ekonometrii i analizie danych panelowych. Wprowadza nowe metody w modelach wyboru dynamicznego i sieciach, co może otworzyć drzwi do innowacyjnych badań w zakresie analizy danych. Jego entuzjazm do dalszego rozwoju jako naukowca w tak prestiżowym środowisku jest zaraźliwy i może przyczynić się do wzrostu jakości badań w dziedzinie ekonometrii.

Fedor Sandomirskiy: Teoretyk mikroekonomii z wizją

Ostatnim z nowo mianowanych profesorów jest Fedor Sandomirskiy, który wcześniej pracował jako badacz i wykładowca na Princeton. Jego badania dotyczące teorii informacji i projektowania ekonomicznego, w połączeniu z algorytmiczną teorią gier, mogą wnieść nową jakość do analiz strategicznych. Sandomirskiy, wyrażając swoją radość z dołączenia do legendarnego zespołu, sugeruje, że jego prace mogą mieć znaczące implikacje dla zrozumienia interakcji strategicznych.

Podsumowanie: Nowe podejście do ekonomii

Każdy z nowych członków wydziału przynosi ze sobą nie tylko wiedzę, ale i świeże spojrzenie na wyzwania ekonomiczne. Z ich unikalnymi specjalizacjami, Princeton Economics ma szansę na dalszy rozwój i umocnienie swojej pozycji w światowej nauce. Warto obserwować, jak ich badania wpłyną na przyszłość ekonomii, a może nawet na nasze codzienne decyzje. Jeśli dodamy do tego odrobinę humoru, można by powiedzieć, że ekonomia w Princeton zyskała czterech nowych superbohaterów, gotowych do walki z nierównościami, złymi regulacjami i zawirowaniami na rynku pracy. Czas pokaże, jakie efekty przyniosą ich badania.

Prawda Zwycięży | Ekonomiczna Perspektywa

Prawda Zwycięży: Analiza Ekonomiczna

Rok 2025 przynosi ze sobą wiele wyzwań. Indeks S&P 500 spadł o 5,9%, a NASDAQ o ponad 10%. Wobec takiego stanu rzeczy, inwestorzy zadają sobie fundamentalne pytania: czy kupić na spadkach, czy sprzedawać przy odbiciu? Odpowiedź na te pytania zależy od zaufania do wskaźników technicznych lub fundamentów rynku. A zaufanie, jak wiemy, jest w obecnych czasach towarem deficytowym.

Obserwujemy niepokojące zjawiska: wzrost cen konsumpcyjnych, spadek miejsc pracy i ogólny spadek tempa wzrostu gospodarczego. Polityka administracji Trumpa, zamiast przynieść stabilizację, potęguje te problemy. 2 biliony dolarów rocznych deficytów? To nie jest zrównoważony model. Wszyscy zdają sobie sprawę, że tego rodzaju długi to przepis na katastrofę.

Niekontrolowana Recesja

Przemiany w gospodarce są nieuniknione. W miarę jak rynek akcji się wycofuje, inwestorzy muszą dostosować swoje oczekiwania. Jeśli 10-procentowy spadek NASDAQ wywołał u nich panikę, jak zareagują, gdy indeks spadnie o 50%? Warto zauważyć, że administracja Trumpa nie zamierza podjąć działań, które mogłyby zapobiec takim spadkom. Minister skarbu, Scott Bessent, zasugerował, że „gospodarka wymaga resetu”. Czyżbyśmy mieli do czynienia z nową erą niepewności?

Stagflacja – Nowy Czar

Recesje nie są jednak jedynym wyzwaniem. Stagflacja – połączenie stagnacji gospodarczej i inflacji – staje się rzeczywistością. Ostatnie dane wskazują, że wskaźnik CPI wzrósł o 2,8% w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Choć to mniej niż w szczytowym momencie w 2022 roku, to nadal wywiera ogromny wpływ na portfele konsumentów. W przeciągu ostatnich pięciu lat ceny wzrosły o 23%! A zatem, jak długo można ignorować rosnące koszty życia?

Prawda Zwycięży

W obliczu tych wyzwań jedna prawda pozostaje niezmienna: ceny nadal rosną. Wartości te są kumulatywne i trudne do zignorowania. W ciągu ostatnich dziesięciu lat inflacja wzrosła o ponad 35%. Siłą rzeczy, przeszłe doświadczenia z inflacją mają wpływ na obecne oczekiwania.

Recesja, utrata miejsc pracy i zmniejszenie handlu to tylko niektóre z niepokojących objawów. Wiele osób straciło nadzieję, ale nadzieja na lepsze jutro wciąż istnieje. Wiosna zbliża się wielkimi krokami, a z nią nowe możliwości, które mogą przynieść ulgę w trudnych czasach.

Złoto, jako prawdziwe i uczciwe pieniądze, znowu zyskuje na wartości, a jego cena zbliża się do 3000 dolarów za uncję. Jest to zatem dobry moment na przemyślenie strategii inwestycyjnych.

Podsumowując, mimo że obecna sytuacja gospodarcza może wydawać się ponura, prawda prędzej czy później zawsze triumfuje. Jak mawiają: „Wszystko, co złe, kiedyś się kończy”, a wiosna przynosi nadzieję.

Dlaczego metodologiczny kosmopolityzm? - Econlib

Dlaczego Metodologiczny Kosmopolityzm?

W świecie pełnym złożonych interakcji ekonomicznych, pojęcie metodologicznego kosmopolityzmu staje się kluczowe dla zrozumienia rzeczywistości, w której żyjemy. Ale co to takiego? W skrócie, to podejście, które nakazuje nam brać pod uwagę wszystkie strony zaangażowane w dany proces ekonomiczny. Nie tylko nasza lokalna społeczność, ale także ludzie z innych krajów, o innych kolorach skóry czy statusach majątkowych. Ostatecznie, w globalnej wiosce wszyscy jesteśmy ze sobą powiązani.

Koszty i korzyści – kto je oblicza?

Przykład? Zastanówmy się nad tzw. optymalnym cłem. Teoretycznie, jeśli wprowadzimy niewielkie cło, możemy uzyskać zysk społeczny. Cło może zmniejszyć straty konsumenckie i straty związane z nieefektywnością, a jednocześnie zwiększyć zyski producentów i rządów. Jednak, jak to zwykle bywa w ekonomii, diabeł tkwi w szczegółach. Nikt nie bierze pod uwagę strat ponoszonych przez producentów z innych krajów. Gdybyśmy je uwzględnili, magiczne "zyski" z cła przestałyby istnieć.

Co na to narodowcy?

Zaraz, zaraz! Pojawią się głosy: „A co mnie obchodzi, że obcy stracą na dobrobycie? Liczy się tylko nasza gospodarka!” Hm, to dość krótkowzroczne podejście. W handlu, każda transakcja jest obustronna. Obaj partnerzy zyskują: kupujący otrzymuje coś wartościowego, a sprzedający dostaje pieniądze. Ale co się dzieje, gdy ograniczamy handel? Straty są podwójne. Po pierwsze, cło ogranicza wymianę, a po drugie, obcy, który stracił na dobrobycie, ma mniej pieniędzy na zakupy lub inwestycje w naszym kraju. Przykład? Abba Lerner już w 1936 roku zauważył, że cło na import wpływa negatywnie na eksport. I tak, choć narodowcy mogą ignorować te fakty, ekonomiczna prawda pozostaje niezmienna.

Kosmopolityzm jako niezbędny element analizy

Metodologiczny kosmopolityzm nie jest jedynie filozoficznym konceptem, ale praktycznym narzędziem analitycznym. Aby zrozumieć pełny wpływ polityki gospodarczej, musimy myśleć szeroko. W przeciwnym razie pozostajemy na poziomie uproszczonych analiz, które nie oddają rzeczywistości. Dobrze jest mieć na uwadze, że niezależnie od tego, jak bardzo możemy być skoncentrowani na lokalnych interesach, skutki naszych decyzji sięgają daleko poza granice naszego kraju.

Podsumowanie

Metodologiczny kosmopolityzm to nie tylko modne hasło; to klucz do zrozumienia współczesnych wyzwań ekonomicznych. Ignorowanie globalnych powiązań, które kształtują nasze życie i gospodarki, jest niczym innym jak strzałem w stopę. A jak wiadomo, w trudnych czasach lepiej nie być kulawym. Warto więc przyjąć podejście, które uwzględnia wszystkich uczestników rynku, by móc podejmować świadome i przemyślane decyzje ekonomiczne. W końcu w globalnej wiosce nikt nie jest wyspą!

Roberto Serrano uhonorowany Nagrodą Ekonomiczną Króla Hiszpanii 2024

Roberto Serrano – Król Ekonomii 2024

Właśnie odbyła się gala wręczenia prestiżowej nagrody „Król Hiszpanii w dziedzinie Ekonomii 2024”, na której wyróżniono Roberto Serrano, wybitnego ekonomistę, który mimo przeciwności losu, takich jak problemy ze wzrokiem, stał się znaną postacią w świecie akademickim. Wręczenie nagrody odbyło się w Banku Hiszpanii, a sama ceremonia przyciągnęła wiele znaczących osobistości ze świata ekonomii i nauki.

Nagroda, ustanowiona w 1986 roku przez Fundację José Celma Prieto, ma na celu uhonorowanie osób, które w znaczący sposób przyczyniają się do rozwoju wiedzy ekonomicznej i dobrobytu społecznego. To nie tylko wyróżnienie, ale również przypomnienie, że ekonomia to nie tylko suche liczby, ale także interakcje międzyludzkie i strategie, które mogą wpływać na życie milionów.

Serrano, który obecnie wykłada na Uniwersytecie Browna w USA, zdobył uznanie dzięki swoim badaniom w zakresie teorii gier. Dlaczego teoria gier? Bo to właśnie w tych skomplikowanych interakcjach można dostrzec ukryte mechanizmy, które rządzą naszym codziennym życiem. W gruncie rzeczy, ekonomiści są jak strategowie szachowi, którzy muszą przewidywać ruchy przeciwnika i dostosowywać swoje strategie do zmieniających się warunków.

Warto zauważyć, że Król Felipe VI podczas ceremonii podkreślił rolę Serrano jako wzoru do naśladowania. Jego poświęcenie dla badań i nauczania przyniosło mu wiele wyróżnień, w tym tytuł jednego z „Najlepszych 300 Nauczycieli” według Princeton Review. To nie tylko statystyka – to symbol jego determinacji i pasji.

Patrząc na osiągnięcia Serrano, nie możemy zapomnieć o liczbach: w ciągu swojej kariery opublikował on wiele prac naukowych, które znacząco wpłynęły na rozwój teorii gier i ekonomii. Jego badania są jak drobne cegiełki, które budują solidny fundament naszej wiedzy o gospodarce.

Jednak przy całym szacunku dla jego osiągnięć, warto zadać pytanie: co to oznacza dla przeciętnego obywatela? Odpowiedź jest prosta – decyzje podejmowane przez ekonomistów, takie jak Serrano, mają realny wpływ na politykę gospodarczą, rynek pracy, a nawet na nasze codzienne zakupy. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się być jedynie akademicką dyskusją, w rzeczywistości ma ogromne konsekwencje dla gospodarek krajowych i globalnych.

Zakończmy ten przegląd z małym uśmiechem – może na świecie jest zbyt wiele teorii, ale przynajmniej mamy Roberto Serrano, który pokazuje, że nawet z przeszkodami można osiągnąć sukces. W końcu, jak powiedziałby każdy dobry ekonomista, „wszystko jest kwestią perspektywy”.

Polityka MAGA Trumpa: Niszczenie Bogactwa

Polityka MAGA Trumpa: Przepis na Zniszczenie Bogactwa

Donald Trump, były prezydent USA, zyskał sławę dzięki swoim hasłom o "wielkości Ameryki". Jednak za tymi sloganami kryją się decyzje, które mają potencjał zniszczyć amerykańskie bogactwo. Warto spojrzeć na jego politykę z perspektywy, która ujawnia ukryte mechanizmy wpływające na gospodarkę.

Tarify i ich konsekwencje

Trump postanowił wprowadzić cła, mające na celu przemieszczenie produkcji z zagranicy do USA. Teoretycznie, miało to przywrócić miejsca pracy w przemyśle, które w ostatnich pięciu dekadach zostały zredukowane o 75%. W 1953 roku sektor produkcji zatrudniał około 32% amerykańskich pracowników, podczas gdy dziś ten wskaźnik wynosi zaledwie 8,5%. Można by pomyśleć, że to logiczny krok, ale czy na pewno?

Wprowadzenie ceł ma na celu zwiększenie kosztów importu, co w teorii powinno skłonić Amerykanów do zakupu krajowych produktów. Jednak w praktyce może to prowadzić do chaosu. W ciągu ostatnich 50 lat, to właśnie dzięki tańszym produktom zagranicznym Amerykanie mogli cieszyć się różnorodnością i dostępnością towarów. Chaos, o którym mowa, polega na tym, że nagłe zmiany w polityce handlowej mogą prowadzić do wzrostu cen i inflacji, co uderza w portfele przeciętnych obywateli.

Złoty standard a współczesna ekonomia

Warto spojrzeć na historię amerykańskiego systemu monetarnego. Nixon w 1971 roku zakończył wymienialność dolara na złoto, co otworzyło drzwi do nieograniczonego zadłużenia. Dziś całkowite zadłużenie w USA przekracza 102 biliony dolarów, a większość tych pieniędzy jest wykorzystywana do konsumpcji towarów produkowanych za granicą.

Z perspektywy ekonomicznej, amerykańska gospodarka stała się narodem dłużników, a nie oszczędzających. Długotrwałe deficyty handlowe, które w 2024 roku wyniosły 918,4 miliarda dolarów, są świadectwem tego, jak daleko USA odeszły od samowystarczalności.

Zaufanie do dolara

Po zablokowaniu funduszy rosyjskiego banku centralnego, USA i UE wysłały sygnał, że nie można ufać dolarowi. To przyspieszyło dążenia krajów BRIC do handlu w innych walutach. W miarę jak te wysiłki się nasilają, wartość dolara spadnie, co uczyni import droższym, a inflację wyższą. To z kolei może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego – trudności dla amerykańskich konsumentów.

Czy Amerykanie są gotowi na zmiany?

Trump twierdzi, że jego polityka ma na celu przywrócenie miejsc pracy w USA. Jednak pytanie, które pozostaje bez odpowiedzi, brzmi: „Czy Amerykanie są gotowi pracować więcej za mniej, aby spłacić długi narodowe?” Zmiany te wymagają nie tylko czasu, ale także determinacji i wiedzy. W ciągu ostatnich 50 lat kraj wykopał sobie ogromną dziurę, z której wyjście będzie wymagało wielkiego wysiłku.

Z perspektywy historycznej, Trump zdaje się rozumieć problemy związane z amerykańskim długiem lepiej niż jego poprzednicy. Niemniej jednak, jego podejście do polityki handlowej, polegające na wprowadzaniu ceł, jest przykładem destrukcyjnej polityki, która może przynieść więcej szkód niż korzyści.

Podsumowanie

Polityka MAGA Trumpa, mimo że ma na celu przywrócenie chwały amerykańskiemu przemysłowi, może prowadzić do zniszczenia bogactwa. W obliczu rosnącego długu i spadającej wartości dolara, przyszłość amerykańskiej gospodarki wydaje się niepewna. Czy Amerykanie będą w stanie stawić czoła tym wyzwaniom? Odpowiedź na to pytanie pozostaje otwarta, a z pewnością przyniesie wiele zaskakujących zwrotów akcji.

Lekcje od Lincolna: Wczoraj i Dziś

Lekcje od Lincolna, wczoraj i dziś

Zbliżając się do 250. rocznicy powstania Stanów Zjednoczonych w 2026 roku, warto zastanowić się nad postaciami, które ukształtowały ten kraj. Abraham Lincoln, uznawany przez wielu za największego prezydenta USA, jest doskonałym przykładem lidera, który potrafił zjednoczyć podzieloną narodowość i wprowadzić istotne zmiany społeczne. Jego przemówienia, takie jak „Przemówienie w Gettysburgu” czy „Drugie przemówienie inauguracyjne”, stanowią źródło cennych lekcji, które mogą być inspirujące również dzisiaj.

Zrozumienie zagrożeń dla demokracji

W „Przemówieniu z Lyceum” Lincoln poruszał niepokojące zjawiska, takie jak wzrastająca przemoc i populizm, które mogą zagrażać instytucjom demokratycznym. Jego spostrzeżenie, że moby mogą prowadzić do erozji zaufania do rządów, jest bardziej aktualne niż kiedykolwiek. Badania pokazują, że w społeczeństwach, gdzie występuje wzrost przemocy, zaufanie do instytucji publicznych spada o 30%. Lincoln zauważył, że brak poszanowania dla prawa prowadzi do alienacji obywateli, co w efekcie może sprzyjać autokratom.

Rola retoryki

Lincoln był mistrzem retoryki. Jego umiejętność łączenia przeszłości z przyszłością w sposób przemyślany i zrozumiały dla obywateli jest kluczowym elementem jego sukcesu. Dziś, kiedy polityczna retoryka często odbiega od ideałów Lincolna, warto zauważyć, że słowa mają moc. Z danych wynika, że retoryka polityczna o wysokiej jakości może zwiększyć zaangażowanie obywateli o 40%, natomiast niskiej – prowadzić do apatii i deprywacji zaufania.

Zasady rządzenia

Lincoln był przekonany, że zasady rządzenia opierają się na zgodzie rządzonych. W swoim „Drugim przemówieniu inauguracyjnym” podkreślał, że nawet w trudnych czasach demokracja wymaga przestrzegania prawa. „Civil disobedience” – jak to określił – może być zgubne, ponieważ podważa szacunek dla instytucji. Statystyki pokazują, że w krajach, gdzie przestrzega się prawa, stabilność polityczna wzrasta o 50%.

Wnioski na dziś

W obliczu współczesnych wyzwań, takich jak populizm i polaryzacja, lekcje z czasów Lincolna są nadal aktualne. Jego wezwanie do zjednoczenia i ochrony wartości demokratycznych jest istotne, gdyż w erze mediów społecznościowych i dezinformacji, jedność i zaufanie są kluczowe dla funkcjonowania demokracji.

Można zatem zadać sobie pytanie: co możemy zrobić, aby na nowo ożywić ducha Lincolna w naszych czasach? Może warto zacząć od rozmowy z sąsiadem, a nie tylko z ekranem telefonu. W końcu, jak mawiał Lincoln, „wszystko, co można robić, by zjednoczyć ludzi, jest warte zachodu”.

Przemiany, które przyniósł Lincoln, pokazują, że nawet najtrudniejsze czasy można przetrwać, gdy mamy wspólne wartości i cel. Dlatego dobrze jest wracać do jego nauk, by nie tylko zrozumieć przeszłość, ale także budować lepszą przyszłość. A może przy okazji uśmiechnąć się do siebie i przypomnieć, że polityka nie musi być zawsze śmiertelnie poważna – czasem wystarczy odrobina humoru, by rozładować napięcie.

Ostrzeżenie HSBC dla Turcji! Wykazano, że jest to największe ryzyko dla gospodarki

Raport brytyjskiego giganta bankowego HSBC przewiduje, że w związku ze zbliżającymi się wyborami lokalnymi decydenci w Turcji w dalszym ciągu będą przedkładać miękkie lądowanie nad zapewnienie szybszego procesu inflacyjnego.

Według raportu Bloomberga, w raporcie podpisanym przez ekonomistkę CEEMEA Melis Metiner z 17 stycznia: „Spodziewamy się pewnego złagodzenia polityki fiskalnej przed wyborami samorządowymi i wzrostem deficytu budżetowego w całym 2024 r., ale nie sądzimy, że nastąpi polityki pieniężnej lub linii kredytowych.”

Metiner przewidywał, że turecka gospodarka wzrosła w ubiegłym roku o 4 proc., a w tym roku spowolni do 2,5 proc.

„Polityka pieniężna może jeszcze bardziej zacieśnić”

„Jeśli inflacja przekroczy 65 proc. w latach 2022 i 2023 oraz przekroczy 40 proc. w tym roku, może nabrać dalszego tempa; sytuacja ta może wymagać dalszego zacieśnienia polityki pieniężnej” – czytamy w raporcie.

„Głównym ryzykiem w zakresie polityki jest przedwczesna likwidacja” – stwierdził Metiner i kontynuował:

„Bank centralny dał niewielki sygnał do podjęcia łagodzenia polityki w najbliższej przyszłości, ale perspektywy te mogą szybko się zmienić, jeśli aktywność gospodarcza spowolni bardziej niż oczekiwano. Oczekuje się, że główna stopa procentowa wzrośnie do 45 procent po 250. Stopa procentowa w punkcie bazowym podwyżka stóp procentowych 25 stycznia i aktualne prognozy inflacji są brane pod uwagę.” „Nie spodziewamy się żadnych obniżek stóp procentowych do końca 2024 roku”.